Hulaj dusza

Hulaj dusza, piekła nie ma?

Znani i cenieni na świecie tancerze tanga, również ci rodem z Argentyny, z zadziwiającą u nich zgodnością, tak mówili o swoich wrażeniach z milong w Polsce: „Ludzie są tu bardzo mili, otwarci, inteligentni, nieźle tańczą..., dlaczego, więc, na milongach poruszają się w sposób tak chaotyczny i niezdyscyplinowany jak początkujący tancerze? Dlaczego jest tyle kolizji, przeszkadzania sobie na parkiecie, wyprzedzania, rywalizacji? Czy tu trwa jakiś wyścig?”.

No i co tu odpowiedzieć? Że Polacy to naród obdarzony taką fantazją, że za nic nie można ujarzmić tego żywiołu na parkiecie? Jeszcze parę lat temu na milongach w Berlinie też miałem uczucie jakbym znalazł się w środku zgiełku bitewnego, jak osamotniony Zawisza Czarny pośród Krzyżaków pod Grunwaldem, pod ostrzałem i naporem ze wszystkich stron. Moim głównym celem było przeżyć i ochronić partnerkę. Teraz jest tam znacznie spokojniej. Środowisko dojrzało.

Możemy, również i u nas, czekać następne 10 lat aż dojrzejemy. Można jednak ten proces przyspieszyć. Ład na milondze jest niczym zdrowie: obecności się nie zauważa, brak zaś jest dokuczliwy. Co go tworzy a co zakłóca? Nie nieznajomość reguł i zwyczajów milongowych. Większość osób łamiąca z trzaskiem te reguły kiedyś o nich słyszała.

Ważny jest przykład nauczycieli i lokalnych „wymiataczy”. Z moich obserwacji wynika, że niestety to oni bywają najmniej zdyscyplinowanymi uczestnikami milong ( pomijam całkiem początkujących, im się wiele wybacza ). Potępiam ich tym surowiej, gdyż i sam nie jestem bez win. Skąd się bierze ta niepohamowana żywiołowość i egoizm na parkiecie? Ach, te emocje, gorąca partnerka, muzyka, w których się można zatracić. A z drugiej strony jakieś reguły, geometria wykreślna, tory ruchu. I to ma ograniczać moją wolność twórczej ekspresji?

A tak! Czas już sobie powiedzieć otwarcie, że dobry tancerz oprócz wielu innych talentów i umiejętności powinien być wzorem najlepszych zwyczajów milongowych. Brak tej umiejętności lub lekceważenie obowiązujących zasad powinno go dyskwalifikować w oczach pozostałych uczestników milongi bez względu na umiejętności techniczne i staż. Marzą mi się takie komentarze: „O popatrz w jakiej harmonii z pozostałymi tańczy ta para. Z jaką kulturą przemieszczają się po parkiecie, jak perfekcyjnie panują nad przestrzenią. To muszą być dopiero wymiatacze. Oto klasa!”

Dla siebie jesteśmy bardzo wyrozumiali. Gdyby komuś, rozbijającemu się na parkiecie zwrócić uwagę, to zwykle zadowolony z siebie mówi: „No bo może i nie trzymałem się toru ruchu ale za to jakim wdziękiem i gracją to robiłem”. Przecież nikogo nie potrąciłem”. Tak, ale było to możliwe tylko dlatego, że wszyscy na ciebie, ciołku, uważali. Popsułeś im taniec!

Czyli, po pierwsze właściwy przykład. Następnie - ćwiczenie umiejętności wspólnego tańczenia tanga na wszelkich kursach, warsztatach, praktykach. Czym innym jest przeczytanie a nawet zrozumienie zasad współżycia na milondze, a czym innym wyrobienie sobie właściwych odruchów. To, że część naszej uwagi bez przerwy musi być poświęcona śledzeniu pary, która jest przed nami, że niedopuszczalna jest zbyt duża luka pomiędzy nami a tą parą, że nie możemy podejść do niej zbyt blisko, że bez specjalnego powodu nie zmieniamy toru ruchu - to wszystko trzeba ćwiczyć. Nauczyciele tanga - na was ciąży ta odpowiedzialność. Na prowadzonych przez nas zajęciach co jakiś czas praktykujemy reguły milongowe. Wspomóżcie nas!

Milongi nie są najlepszym miejscem na edukację, ale zdarzyło mi się, prowadząc milongę, poprosić uczestników, aby jedno tango zatańczyli tak, jakby ład milongowy był najważniejszy. Bez wyprzedzania, zatorów, deptania sobie po piętach. Z szacunkiem dla innych. Razem z innymi. Milo było patrzeć. Szkoda, że było to tylko jedno tango...

Organizator milong powinien aktywnie dbać o bezpieczeństwo i przyjemność wspólnej zabawy.

Obserwowałem kiedyś w Niemczech taką sytuację. Organizator dyskretnie zwrócił uwagę rozbijającej się na parkiecie parze. Nie pomogło. Następnie przez mikrofon padło: „Pan w niebieskiej koszuli - proszę przestrzegać ładu milongowego”. Facet był niereformowalny. Wtedy organizator podszedł do niego z banknotem 5 Euro (cena biletu) i zdecydowanie rzekł „Może pan zostań i posłuchać muzyki. Na parkiet proszę już nie wychodzić”.

Podczas jednej z milong w Buenos Aires siedziałem przy stoliku z poznaną parę dni wcześniej Argentynką. W pewnym momencie wskazując mi tańczącego dość żywiołowo, jak na tutejsze zwyczaje „kogucika” rzekła: „Popatrz jak arogancko zachowuje się na parkiecie. Myśli, że jak już zaczął nauczać tanga to mu wszystko wolno. Parę dni temu na innej milondze widziałam jak tańczył blisko mojego byłego męża. Przy kolejnym potraceniu mój były nie wytrzymał i zaczęła się regularna bijatyka. Mimo, że nie darzę mojego byłego ciepłymi uczuciami byłam wtedy po jego stronie”.

Jest też taka opinia, że to wszystko przez nuevowców. Niejednokrotnie oglądałem pary nuevo wycinające sobie jedną czwartą parkietu na własne popisy. Pomimo tego, uparcie będę stał na stanowisku, że to nie styl decyduje o tym, czy tańczymy w zgodzie z pozostałymi, czy nie. Nie atakujmy nuevo (salon, milonguero) - zarzuty stawiajmy konkretnym tancerzom. To ich niefrasobliwość, skrajny egoizm, brak szacunku dla pozostałych osób, ograniczona wrażliwość (czytaj: tępota) społeczna są przyczyną zamieszania. Nie pozwólmy, aby jedna lub dwie pary popsuły zabawę wszystkim pozostałym.

Podstawowe rady milongowe

Tańczymy wokół sali odwrotnie do ruch wskazówek zegara. Unikamy kroków „pod prąd”. Jeden, uważny krok jest jeszcze akceptowalny. Więcej niż jeden (lub jeden i puszczenie partnerki w obrót) eliminujemy z naszego tańca.

Na milongach nie ma na podłodze narysowanych linii oddzielających tory ruchu ale wyobraźmy sobie, że one ISTNIEJĄ. Jak na autostradzie. Bez mocnego powodu nie przekraczajmy ich. Bardzo irytujący dla par tańczących na swoich torach jest intruz rozpychający się na linii pomiędzy torami.

Na parkiecie zdecydowane pierwszeństwo mają tańczące pary. Jeśli już, z jakiegoś ważnego powodu, musisz przejść przez parkiet zrób to tak, aby nie zakłócić tańca uczestnikom milongi.

Obserwuj parę tańczącą przed wami. Nie dopuszczaj do zbyt dużych przerw (za wami najprawdopodobniej pojawia się wtedy korek). Nie podchodź zbyt blisko (bliżej niż jeden krok) do tańczącej przed wami pary. Zostaw im miejsce na swobodne zrobienie obrotu.

Dołączaj się do tańczących par, gdy pojawi się wolne miejsce a następna tańcząca para was dostrzegła.

Panie - pozwalajcie sobie na swobodniejsze boleo lub gancho tylko wtedy, gdy macie pewność, że jest na to bezpieczne miejsce lub całkowicie ufacie swojemu partnerowi. Bolesne konflikty nie zawsze są winą prowadzącego.

Jak nie wiesz jak się zachować w jakiejś szczególnej sytuacji zachowaj się przyzwoicie.

Irek Michalewicz, Wrocław 21 stycznia 2012

Powrót do działu "Teksty"